Małgorzata Waszkiewicz to artystka z mózgowym porażeniem malująca stopami od 20 lat. Jest ogromną motywacją dla ludzi niepełnosprawnych. Poza malowaniem stopami, wychowywaniem córki, zajmuje się również wraz z mężem pomocą innym potrzebującym.
Paulina Pięta: Jest Pani artystką samoukiem malującym stopami już 20 lat. Skąd pomysł i jak to się stało, że zaczęła Pani malować?
Małgorzata Waszkiewicz: Muszę przyznać, że miałam dość bezczynność. Pragnęłam mieć jakiś cel w życiu i postanowiłam zawalczyć o swoje życie. A siłę dał mi Pan Bóg i postawił na mojej drodze Jurka Omelczuka, to on zachęcił mnie do malowania i tak zaczęła się moja przygoda z malarstwem.
Ma Pani za sobą kilka wystaw indywidualnych i zbiorowych na całym świecie. To nie lada osiągnięcia, gratuluję. Gdzie można nabyć Pani obrazy?
Należę do Związku Artystów Malujących Ustami i Stopami AMUN, jako jedna z jego 26 członków w całej Polsce. Obrazy były wystawiane już w wielu galeriach świata: Holandii, Izraelu, Niemczech, Szwecji i na Węgrzech. Moje prace moje można nabyć głównie na wystawach.
Opowieść o Waszym życiu przynosi radość i wzruszenie. Jak się poznaliście z mężem? Jak zdążyłam zauważyć jest on dla Pani niesamowitym wsparciem i bardzo Pani kibicuje.
To prawda, można powiedzieć, że wzajemnie się wspieramy. Jesteśmy sobie nawzajem potrzebni. A poznaliśmy się w Zakopanym i tak się zaczęło nasze wspólne życie.
Podróżuje Pani po Polsce wraz z rodziną, prowadzi spotkania, prezentuje technikę malowania stopami oraz uczy jak to robić, motywuje do przekraczania barier oraz cieszenia się każdą chwilą. Podczas Konferencji „Z MPD na co dzień” również podzieliła się Pani z uczestnikami swoją pasją. Co Wam daje siłę do walki i do codziennych problemów, z którymi się borykacie? Jaka jest Pani motywacja?
Rodzina jest moją motywacją do życia, a siłę daje nam Pan Bóg. To On prowadzi nas przez życie. Przyznam szczerze, wielką radość nam sprawia to, że możemy zachęcać innych, by szanowali życie swoje i drugiego człowieka i zbudzać w nich świadomość, że miłość jest największą wartością. I jeśli na jednym naszym spotkaniu chociaż jedna osoba inaczej spojrzy na swoje życie, to dla nas jest to ogromny sukces. I choćby dlatego warto robić takie spotkania, jak dotychczas.
Macie cudowną córeczkę. Jak przełamaliście stereotyp urodzenia dziecka przez rodzica niepełnosprawnego? Wiemy, że to bardzo ciężki temat.
Oj to prawda, temat jest ogromnie ciężki. Naszym sukcesem było to, że bardzo gorąco pragnęliśmy stać się pełną rodziną. Mieć dzieciątko, mieć po prostu dla kogo żyć i to pragnienie przeważyło wszelkiego rodzaju lęki. I dziś z czystym sercem mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa, bo dostałam od Pana Boga jeden z największych darów, a mianowicie macierzyństwo.
Poza schorzeniem, dzieckiem i malowaniem zajmuje się Pani również pomaganiem.
Jak Pani znajduje na to czas?! Skąd taka potrzeba i komu już udało się pomóc?
Mogę szczerze powiedzieć, że nie narzekam na nudę, w naszym życiu zawsze coś się dzieję. Osobiście rzec mogę, że bardzo zależy mi, żeby jak najwięcej młodych ludzi zechciało zwrócić uwagę na to, że warto pokonywać wszelkie bariery życiowe, że warto cieszyć się życiem, a co najważniejsze warto mieć szacunek do swojego życia i dziękować za niej. Szczerze mówiąc mam taką cichą nadzieję, że słowa, które wypowiadamy na spotkaniach pomogły wielu osobą, naprawdę mam taką nadzieję.
Bardzo głęboko zachęcamy do pomocy, do wpłat dla Marcelka Kotarskiego i z całego serca za wszelką pomoc dziękujemy.
Zachęcamy do pomocy wpłat dla Waszych przyjaciół:
Paulina Kotarska – mama Marcel Kotarski
Włocławek
Dane do przelewu:
Fundacja Jaś i Małgosia
88 1240 2539 1111 0010 2766 0745
Dopisek: #1034 Marcel Kotarski