
Jaś to nasz kolejny mały bohater, który systematycznie korzysta z pomocy polanikowych cudownych terapeutów. Chłopiec ma dziś 6 lat. Połowę swojego życia spędził w szpitalach… O trudnych i o tych coraz szczęśliwszych chwilach rozmawiamy z mamą Jasia – Olgą.
Jak Pani pamięta ten moment, kiedy wszystko odwróciło się o 180°?
Pełne radości życie Jasia zmieniło się w ciągu jednej chwili w lipcu 2015 roku. Po występujących bardzo często bólach głowy, tylko dzięki moim wciąż niespokojnym myślom, trafił na tomografię. Wtedy życie całej rodziny rozsypało się na milion kawałków. Usłyszeliśmy, że to guz mózgu. Tak jak staliśmy w poczekalni, prosto z badania w Kielcach przewieziono nas karetką na sygnale do specjalistycznego szpitala w Łodzi. Nie było czasu na pakowanie czy planowanie. Na nic nie było czasu. Liczyły się godziny. Jeszcze w tym samym dniu Jaś przeszedł bardzo skomplikowaną operację częściowego usunięcia nowotworu. Okazało się, że jest to glejak (oligodendrolioma anaplastikum) III stopień bardzo złośliwy. Zdążyliśmy w ostatnim momencie. Od tego dnia na blisko 2 lata zamieszkaliśmy w szpitalu.
Po operacji walka jednak dopiero się zaczęła…?
Zabieg trwał godzinami i był bardzo ryzykowny, nie tylko ze względu na to, że operowana była głowa, ale przede wszystkim ze względu na pechowe umiejscowienie guza – na granicy mózgu, móżdżka i rdzenia. W wyniku przebytej 3 lata temu operacji został uszkodzony móżdżek, co powoduje, że Jaś nie może samodzielnie chodzić, długo też nie mógł utrzymać równowagi, a prawa strona ciała przestała go słuchać. Jeszcze długi czas po zabiegu leżał bezwładnie, tracąc nawet umiejętność samodzielnego przełykania. Od tamtej pory przeszedł 7 operacji założenia i wymiany zastawki w główce, ale przede wszystkim kilkanaście cykli wycieńczającej chemioterapii oraz radioterapie. W sumie był usypiany kilkadziesiąt razy. W wyniku leczenia ma obustronny niedosłuch, osteoporozę i lekkie uszkodzenie nerek. Przeszedł operacje oka i ucha. Wymaga intensywnej i nieustającej rehabilitacji.
Dzięki rehabilitacji, w domu i w Ośrodku Polanika, Jaś radzi sobie coraz lepiej, a postępy widać z dnia na dzień.
Mój syn to taka iskierka. Dzielnie pokonuje własne słabości. Od kilku dni Jaś korzysta już z balkonika. Idzie mu to jeszcze niezgrabnie, ale mimo tego czasem trudno go dogonić ? Dzięki wzmocnieniu mięśni grzbietu może uczestniczyć w hipoterapii, co sprawia mu ogromną przyjemność. Zaczął płynnie i coraz wyraźniej mówić, śmieje się w głos i ma duży apetyt. Chodzi do przedszkola, o ile pozwala na to jego obniżona odporność. Ćwiczenia i rozmowy z Panem Robertem, polanikowym psychoterapeutą, sprawiły, że syn jest też spokojniejszy i bardziej cierpliwy. Każdy kolejny mały postęp to dla nas krok milowy. Przed nami jeszcze bardzo długa droga pełna wyrzeczeń, ciężkiej pracy, potu i łez. Ale warto! Walczymy i nigdy, nigdy, nigdy się nie poddamy!