
W Ośrodku Polanika z małymi pacjentami sporo czasu spędza ich starsza koleżanka – Ewa Siuda. Sama zmaga się z Mózgowym Porażeniem Dziecięcym, ale zajęcia plastyczne i animacyjne pozwalają jej zapomnieć o swoich niedoskonałościach. Niestety czasem trafi się ktoś, kto chce jej o nich przypomnieć. A szkoda, bo Ewa jest przykładem tego, że ćwiczenia i samozaparcie pozwalają osiągać cele, pozwalają pracować, dążyć do normalności… i do spełniania marzeń.
Ewo, co daje Ci praca w Ośrodku Polanika i czym jest w codziennym życiu?
Ewa Siuda: – Praca ta przede wszystkim pozwala mi zapomnieć o mojej niepełnosprawności, a daje możliwość kontaktu z innymi osobami, rozmowy z nimi. To działa równie skutecznie, jak rehabilitacja.
– Co jest najtrudniejsze dla osoby pracującej tak jak Ty? Do tego pracującej j i zmagającej się z bagażem tego co przyniosło MPD?
Moją największą słabością, a właściwie problemem z jakim przyszło się zmagać, jest niewydolność fizyczna. Potrafi przeszkodzić w najmniej oczekiwanym momencie. To co dla osoby pełnosprawnej zajmuje chwilę, jak np. podniesienie kredki leżącej na podłodze, dla mnie jest czymś nieosiągalnym w tak błyskawicznym czasie. Spastyka mięśniowa praktycznie uniemożliwia mi wykonanie tej czynności. To bywa bardzo irytujące, zwłaszcza gdy obojętnie patrzą na to inni. A czasem drobny gest drugiej osoby byłby bardzo pomocny i wystarczający, by zapomnieć o ruchowej niedogodności. Przez to przygotowanie się do pracy i ułożenie mojego warsztatu pracy wymaga ciągłego myślenia o tym, że wszystko musi się znaleźć w zasięgu ręki i wzroku…
– Co najbardziej Cię smuci lub powoduje przykrości? I jak sobie z nimi radzisz?
Przykre momenty w mojej pracy to właśnie te w, których brak jest współpracy ze strony osób znajdujących się w pobliżu. Najczęściej opiekunów i rodziców dzieci, z którymi prowadzę zajęcia plastyczne i ich brak zrozumienia mojej osoby. Ćwiczę, by jak najlepiej sobie radzić z tą upadającą kredką, ale i z innymi czynnościami. Moja postawa powinna uświadomić rodzicom niepełnosprawnych dzieci, do jakiej sprawności może dojść ich pociecha jeśli będzie ćwiczyć jak ja, ale czasem niestety tak nie jest. Czasem słyszę skargi na swój temat, czasem niewybredne i złośliwe uwagi. Są niestety bardzo przykre, bo ja nie wybierałam sobie życia z MPD. Wybrałam za to życie wśród innych, by im pomagać, by też mogli dojść do miejsca, w którym sama dziś jestem. Ostatnio przykro mi było w sytuacji, gdy jedno z dzieci chciało zostać ze mną w sali animacyjnej, ale rodzic ostentacyjnie wyprowadził je z sali. Ale próbuję sobie z tym radzić. Staram się bronić przed takim niesprawiedliwym osądem jak najlepszym przygotowaniem się do zajęć i nawiązywaniem ciepłych relacji z przebywającymi na turnusie gośćmi. Prowadzone przeze mnie w miarę regularnie wieczorki poetyckie dają naszym gościom możliwość lepszego poznania mnie i zajrzenia do mojej duszy. Na szczęście takich osób też jest sporo. Po spotkaniach z moją poezją często słyszę „dziękujemy, że poruszyła pani nasze serca”. Często nasi goście nie spodziewają się takiego spojrzenia na świat, jakie pokazuję w swoich wierszach. Są pozytywnie zaskoczeni poziomem wrażliwości, jaki ukryty jest w tym co kocham. Nie spodziewają się tak pozytywnego oddźwięku. Za każdym razem widzę na twarzach uczestników tych wieczorków poetyckich pozytywne zaskoczenie.
– I często się przy tym uśmiechasz do innych…
Takie już mam usposobienie. A mój pogodny charakter powoduje, że na mój uśmiech inni też czasem reagują uśmiechem.
Raj (Polanika)
Tam świat jest łatwiejszy.
Czas przestaje mieć znaczenie.
Myśli spokojniejsze.
Wszystko przychodzi z lekkością.
Zapominam o troskach codziennych.
a mam ich wiele.
Kraina życzliwych osób,
oddani drugiemu człowiekowi w potrzebie.
Kiedy zajdzie potrzeba wysłuchają.
Traktują wszystkich tak samo.
Wpajają nam radość życia,
której często nam brakuję.
Miejsce to powstało z potrzeby serca.
Jest miejscem gdzie nie tylko leczą co trzeba.
Przede wszystkim uśmiechem leczą.
Rehabilitanci dają siłę w życiu codziennym.
Tam nikt nikogo nie odtrąci.
DZIĘKUJĘ za to miejsce na ziemi.
– Czy w takim razie uważasz się za wzór dla innych?
Chciałabym móc się za taki wzór uważać, ale nie mnie to oceniać. Taką opinię mogą wyrazić jedynie ci, którzy widzą moją pracę. Ja chcę przede wszystkim pomagać innym, jak tylko mogę i potrafię. Dlatego nadal będę zabawiać dzieci w Ośrodku i będę też wspierała wszelkie inicjatywy charytatywne czy te związane z pomaganiem innym. Bo dodam, że poza pracą w Ośrodku Polanika jestem też wolontariuszką w fundacji „Kochaj mnie po prostu”, z którą ośrodek współpracuje.
– Rozmawialiśmy już o pracy, a co lubisz robić w wolnym czasie?
Przede wszystkim uwielbiam przelewać swoje myśli na papier. Ale nie tylko, bo lubię też słuchać dobrej polskiej muzyki, wykonywać proste prace plastyczne jak choćby decoupage. Prace te mają zresztą wielu zwolenników. Czasem lubię też po prostu posiedzieć zapatrzona w płonący kominek. Ale poza relaksem także ćwiczę i pracuję nad sobą. Trzy razy w tygodniu poprawiam swoją aktywność i ćwiczę z rehabilitantem. A po skończonych ćwiczeniach, jak większość kobiet – poprawiam swoje samopoczucie fryzurą, modnym ubiorem i wypielęgnowanymi dłońmi.
– To skłania mnie, by zapytać o to, jakie są Twoje marzenia?
Jest ich całe mnóstwo, bo mam wiele drobnych życzeń i staram się je sukcesywnie spełniać. A z tych większych? Często marzę by pójść samej do kina, a jeszcze lepiej w towarzystwie chłopaka.
– Tego pozostaje mi życzyć. Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Krzysztof Żołądek